TOP 10 PAMIĄTEK z IZRAELA MAMY TERAPEUTY
Oto lista moich „TOPÓW”, które upolowałam w Izraelu i przywiozłam ze sobą do domu na pamiątkę. Zajęło to wszystko pół walizki i oczywiście przekroczyłam dopuszczalny limit kilogramowy na lotnisku o całe 4kg (WoW), ale na szczęście miła Pani przymknęła na to oko…uf!!!
A tak przedstawia się TOP 10
Mamy Terapeuty:
- OLIWA Z OLIWEK- jest to mój ulubiony spożywczy produkt, który przywożę praktycznie z każdego odwiedzanego kraju. Uwielbiamy! A ta izraelska to poezja smaku! Polecam!
- WINO– mamy z mężem hopla na punkcie zagranicznych wid. Zawsze przywozimy nową butelkę z wakacji i układamy w naszej prowizorycznej winniczce żeby leżakowało. Ma to chyba charakter bardziej kolekcjonerski, bo zazwyczaj szkoda nam je pić…
- HUMMUS- zdecydowaliśmy się przewieźć taki zamykany w puszce, aby przetrwał transport. Pierwszy raz w Izraelu jedliśmy hummus z prawdziwego zdarzenia. Pokochaliśmy go od razu pod każdą postacią i z każdym możliwym dodatkiem. Moim zdecydowanym faworytem jest ten z bakłażanem. Właściwie nie jest to humus, tylko sezamowa pasta tahini z bakłażanem i nazywa się baba ghanoush. Palce lizać!
- PASTA TAHINI- specjalna pasta sezamowa do samodzielnego przyrządzenia humusu w domu, wystarczy tylko dodać ciecierzycę i gotowe. Takie pasty można też kupić w Polsce, ale co miejscowa, to miejscowa- wiadomo!
- KAWA ZIARNISTA- kupiona w specjalnej kafejce, a właściwie ciężko to nazwać kafejką, gdyż był to stragan- punkt kawowy na starym mieście w Jerozolimie. Nie trudno było do niego trafić, bo wspaniały zapach świeżej kawy można było poczuć już z daleka. Daje kopa i cudowny aromat w całym domu!
- KAWA Z KARDAMONEM- mielona kawa, podobno jedna z najlepszych i najbardziej aromatycznych na świecie. Ma intensywny i specyficzny smak. Niestety nie przypadła nam do gustu i nie zostaniemy jej fanami, ale może Wam zasmakuje. Spróbujecie?
- DAKTYLE- o tak! Fantastyczne, świeże, mięciutkie, rozpływające się w ustach, sama słodycz! Nie to co te z marketów! Pychotka i na dodatek meeeega zdrowe! Można stosować jako zamiennik słodyczy.
- PRZYPRAWY- mamy ich całe mnóstwo i zakochaliśmy się w nich bez pamięci! Kupiliśmy je na tradycyjnym targowisku w Starej Jerozolimie. Z wielkich pojemników wypełnionych różnościami, sprzedawca w tajemniczy sposób namieszał nam kolorowe przyprawy, do dzisiaj nie wiemy co tam jest. Największy nasz hit to przyprawa o nazwie „ryż i zupa”. Dodając jej łyżeczkę do gotującej się kaszy bądź ryżu, potrawa zmienia się w prawdziwą paletę zapachów (ostatni znalazłam w niej nawet rodzynkę). Niesamowita jest także przyprawa „fish”, przeznaczona do dań rybnych. Nadaje im niebywale intensywny i orientalny smak.
- MAGNES NA LODÓWKĘ- to już niestety nasze uzależnienie; po prostu „musimy” mieć magnes z odwiedzonego miejsca. Jest to silniejsze od nas, a wybór zawsze zajmuje nam mnóstwo czasu (o ironio!). Tym razem było inaczej, od razu wiedzieliśmy, że to ten jedyny. Kolorowy, tak jak barwny jest Izrael!
- KOSMETYKI Z MORZA MARTWEGO- jednym słowem bajka! Nie da się opisać, jak są one cudowne! Jakościowo nie mają sobie równych. Planując podróż do Izraela, wiedziałam na 100%, że kupię sobie coś „made death sea,” miałam nawet na ten cel przygotowany osobny budżet. Na miejscu trochę poszalałam (za bardzo?) i oto efekty: sól do kąpieli, masło do ciała, krem do twarzy dzień/noc, peeling do ciała, czarne mydełko, balsam do ciała ołłłł jeeee….. a ich zapachy- obłędne! Skóra po pielęgnacji jest gładka i aksamitna. Mój zdecydowany nr 1 !
To moja lista „topów”. Jak sami widzicie większość z naszych pamiątek jest o charakterze kulinarnym, co akurat w tym przypadku wydaje mi się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu, chociaż na chwilę możemy się poczuć we własnej kuchni jak na targu w Jerozolimie i powspominać nasz cudowny pobyt w Izraelu.
A Wy co przywieźliście na pamiątkę z Ziemi Świętej?
Podzielcie się w komentarzach.