BOSO PRZEZ JEROZOLIMĘ, CZYLI JEDEN DZIEŃ KACPERITA W ŚWIĘTYM MIEŚCIE!
Słyszałem przed wyjazdem, jak wszyscy dookoła mówili rodzicom, że zwiedzanie Jerozolimy z rocznym dzieckiem to szaleństwo! Podobno zbyt ciepło, zbyt niebezpiecznie, zbyt dużo ludzi, ciągle to słowo „zbyt”. O co chodzi? Na szczęście mamusia i tatuś nie zrazili się tym gadaniem i zabrali mnie do tego największego miasta w Izraelu.
Bardzo wczesna pobudka, szybkie śniadanie i ruszyliśmy w stronę Jerozolimy. Ciężko po niej poruszać się samochodem, gdyż uliczki są wąskie i zatłoczone, do tego każdy na każdego trąbi. Na szczęście naszym kierowcą była moja ciocia Karolinka, która rajd po ulicach Jerozolimy ma opanowany do perfekcji więc nie mieliśmy się o co martwić…
Zwiedzanie zaczęliśmy od Wzgórza Oliwnego, z którego roztacza się prześliczna panorama na całe miasto. Dzięki temu, że przyjechaliśmy wcześnie, nie było jeszcze tam zbyt wielu turystów i udało nam się zrobić świetne fotki- zobaczcie sami!
Zjadłem tutaj drugie śniadanko ze wspaniałym widokiem na miasto.
Ze szczytu Góry Oliwnej zobaczyliśmy wszystkie najważniejsze punkty wycieczki i szczegółowo zaplanowaliśmy trasę zwiedzania na cały dzień. Temperatura sięgała już ponad 30 stopni, ale rodzice uwielbiają ciepełko, a ja chyba odziedziczyłem po nich uwielbienie do gorąca, bo czułem się znakomicie! Zjeżdżając z góry zatrzymaliśmy się na szybką wizytę w Ogrodzie Oliwnym, w którym Pan Jezus modlił się kiedyś ze swoimi uczniami.
Udaliśmy się później na super duży, kilkupoziomowy, podziemny parking w centrum handlowym Mamilla, nieopodal Bramy Jaffa. Polecam zostawić tam samochód i zwiedzanie kontynuować na piechotę. Cena za cały dzień to 48 NIS, pierwsza godzina jest darmowa. Opłacić należy w automatach przy windach. Jest to bardzo fajne miejsce na bazę wypadową, gdyż specjalną windą wyjeżdża się wprost na miejski deptak.
Ciocia, która była naszą przewodniczką zarządziła, że zwiedzanie rozpoczniemy od wypicia mrożonej kawy. Rodzicom niezwykle spodobał się ten pomysł! Gdy tutaj będziecie, to koniecznie wstąpcie do jednego z punktów sieciówki Aroma Cafe i spróbujcie tej rewelacyjnej mrożonej kawy, która jest podobno najpyszniejsza na świecie mmm!
Rodzice wzmocnili się więc kawą, a ja banankiem i mogliśmy ruszać na podbój Jerozolimy. Zobaczyliśmy naprawdę dużo. Najbardziej polecam kilka miejsc, które najmocniej utkwiły mi w pamięci. Oto one:
1. Plac Hurva w Dzielnicy Żydowskiej
Największe wrażenie zrobił na mnie duży, siedmioramienny świecznik, który jak się dowiedziałem nazywa się MENORA. Stoi on na placu przed Synagogą Hurva. Nie wiem czy wiecie, ale wykonany on jest z 24 karatowego złota i dlatego znajduje się w szklanej, kuloodpornej kapsule. Wow! Ciekawe ile zabawek można by za niego kupić. Hmmm…
2. Ściana Płaczu
To chyba najdziwniejsze i najbardziej niesamowite miejsce jakie widziałem w swoim rocznym życiu! Żeby tam się dostać, to trzeba przejść specjalną kontrolę bezpieczeństwa, podobną do tej na lotnisku. Rodzice nawet mój wózek musieli złożyć i umieścić na taśmie. Strażnik był jednak bardzo miły i cały czas się do mnie uśmiechał- chyba mnie polubił. Po kontroli mamusia zaczęła ubierać bluzkę z długim rękawem i zasłoniła nogi dużą chustą. Początkowo myślałem, że zrobiło jej się zimno, ale było prawie 40 stopni. Później zobaczyłem, że inne mamusie były pozasłaniane jeszcze bardziej, niektóre miały zakryte nawet głowy i twarze. Taki wymóg tego miejsca. Do ściany płaczu nie mogliśmy podejść razem, bo jest tam specjalny podział na panie i panów. Ja z tatusiem poszedłem na lewo, a mamusia z ciocią na prawo. Tatuś dostał dla siebie i dla mnie specjalną czapeczkę, które nazywa się jarmułka. Mężczyźni mają bowiem obowiązek podchodzenia do ściany płaczu w specjalnym nakryciu głowy. Zobaczcie jak wyglądałem w jarmułce. Podobam Wam się?
Tatuś wetknął w ścianę kawałek papieru, nie wiedziałem po co, ale mi wytłumaczył, że to specjalna modlitwa- prośba. Widziałem też, że niektórzy tatusiowie byli ubrani w długie czarne płacze i wielkie kapelusze. Uderzali oni głową o ścianę i mieli zamknięte oczy. Tatuś mówił, że to ortodoksyjni Żydzi, którzy w ten sposób się modlą.
Przy ścianie płaczu rodzice znaleźli, chyba jedyne w całej Jerozolimie WC z przewijakiem (innego nie widzieliśmy), więc mogłem się przebrać do suchej pieluszki co mnie bardzo ucieszyło.
3. Bazylika Grobu
Jest to najważniejsze miejsce dla wszystkich chrześcijan, dlatego bardzo chcieliśmy je odwiedzić. Ludzi było tam co nie miara! Tylu turystów nie widziałem nigdzie, nawet na molo w Sopocie było ich mniej! Przy samym wejściu zobaczyliśmy klęczących wiernych, którzy na wielkim kamieniu kładli różne przedmioty, np. krzyżyki i różańce. Ciocia wytłumaczyła nam, że jest to KAMIEŃ NAMASZCZENIA, czyli miejsce, w którym nacierano świętymi balsamami Pana Jezusa przed złożeniem do grobu. Podobno, gdy położy się na nim zwykły przedmiot, to automatycznie staje się od poświęcony. W murach Bazyliki znajduje się też Golgota. Najbardziej zastanawialiśmy się jednak, czy uda nam się wejść do Bożego Grobu, który jest niezwykle małym pomieszczeniem z bardzo małymi drzwiczkami. Dorośli, aby tam wejść muszą się nawet schylić. Miny mieliśmy nietęgie, gdy ujrzeliśmy meeega długą kolejkę do wejścia, na przeszło 2h czekania. Tutaj wreszcie się na cos przydałem! Do akcji wkroczyła ciocia Karolinka, która zapytała duchownego pilnującego wejścia, czy wpuszczą rodzinę z rocznym maluszkiem, na co ten się od razu zgodził. W środku panował niesamowity i jak mówiła mamusia mistyczny klimat. Mogliśmy tam przebywać dosłownie 2 minutki, żeby kolejni wierni mogli tez dostać się do cudownego wnętrza. Mieści się tam tylko ok 5 osób, więc szybciutko zrobiliśmy miejsce następnym. Było to niesamowite przeżycie. Jak widać czasami warto próbować różnych metod w podróży, gdyż tym sposobem zyskaliśmy dodatkowe 2h, które spędzilibyśmy pewnie w kolejce.
4. Droga Krzyżowa (VIA DOLOROSA)
Jest to dziewięć stacji, które wiją się ulicami starego miasta Jerozolimy, a wokół nich toczy się zwyczajne, gwarne życie mieszkańców i turystów. Czasem idąc drogą krzyżową, miałem wrażenie, że jesteśmy na olbrzymim targowisku, gdyż prowadzi ona przez kolorowe stragany z milionem pamiątek. Nagle zza zakrętu wyłania się kolejna stacja drogi krzyżowej. Aż dziwne jak udało się tę drogę pokonać Panu Jezusowi i to na dodatek z krzyżem na plecach. Pięć ostatnich stacji można podziwiać już w Bazylice Grobu Świętego.
Uf… udało mi się zobaczyć chyba wszystkie najważniejsze miejsca Jerozolimy. Pora na zasłużony odpoczynek!
A Wy byliście już w tym Świętym mieście? Jakie macie odczucia?